czwartek, 29 marca 2018

Wesołego Alleluja !



 Wiosno tańczysz   nocą
 pod moimi powiekami
śpiewasz mi las
i tęsknoty liście
tak  leśnie
tak  ptaśnie
tak uroczyście


wiosny mi trzeba
wiosny i rymu
ptaków i kwiatów
i rąk bliskich dwoje

wichru i burzy
rosy i mgławic
tęczy
och tęczy
tęczy mi trzeba
by roztęczyła
spochmurnienie moje


                                    Daglezja

niedziela, 25 marca 2018

MORSY....w mojej okolicy !

Ostatnio bardzo modny staje się piękny sport, a może sposób na życie? Kto wie?
Tak się składa, że w rodzinie mam kilkoro odważnych, więc pokażę to, jakże oryginalne 'hobby'.
Być może ktoś zechce spróbować ? 

Mielno, 25 lutego 2018 r.

Mielno, 25 lutego 2018 r.

Szczecinek,18 marca 2018 r.

Rosnowo, 25 marca 2018 r.

Rosnowo, 25 marca 2018 r.

Rosnowo, 25 marca 2018 r.

Daglezja.

środa, 21 marca 2018

Wiosna


Czy to wiosna proszę pana,
przyszła do mnie dzisiaj z rana?
Suknię jasną ma z brylantów,
w koszu kilka drobnych fantów,
jeden kwiatek cały biały,
i motylek taki mały,
szalik w złocie wykąpany,
trzy żonkile te z altany,
drobne trawki, listki, pąki,
dwa czy trzy puchate bąki,
dwa kryształki zmarzłej rosy,
i skowronek chudy, bosy.
Czy to wiosna proszę pana,
przyszła rankiem roześmiana?



                


Wiem, to dziecinne...ale tak jakoś mi błysnęło i zapisałam, później by znikło. :-)
Daglezja

środa, 14 marca 2018

Wokół mnie





 
 ja             
bagaż
przeżyć
dobrych
złych
smutnych
okrutnych

ja
bez nich
byłabym
pustym miejscem
w rozmytym zbiorze
szarą masą
niewiadomą

ja
niepewność
losowość
rozmyta granica
między prawdą
a fałszem

ja
rachunek
prawdopodobieństwa
zakodowany
w granicach
moich
linii papilarnych


Daglezja

czwartek, 8 marca 2018

Głodomorki

                                                                                                                          Dziś słuchałam koncertu ptasich mistrzów, obserwując przez szybę. To bardzo wielka przyjemność, jak one się spieszą, jak cieszą, jak dają radość oczom i duszy. Około szesnastej usłyszałam coś, czego słowom nie powierzę, jedynie 'radość' do tego pasuje. Rankiem dzielę jedzenie dla moich 'przyjaciół' z lasu. Dziś wyjątkowo dużo czasu im poświęciłam,. Po kilku dniach leżenia [nie powiem, że choroby, bo było to przyjemne 'nic nierobienie', zamglone temperaturą ], wreszcie wstałam i sama się zajęłam moimi zmarzniętymi przyjaciółmi, omal ich nie podeptałam tak mnie obsiadły:-) Po południu karmię je po piętnastej, wtedy jest ich najwięcej. Dziś dostały świeżą słoninkę, kulki z Lidla, za co jestem wdzięczna sklepom Lidla. Pamiętają nie tylko o ludziach, ale i mają wspaniałe mieszanki ziaren dla ptactwa, z czego korzystam bardzo często. Ziarno jest konieczne dla niektórych gatunków, chleb by je zabił.
Do tego kasza jęczmienna, słonecznik łuskany i nie, no i koniecznie jabłka. Przekrawam je na połówki i takie dwie potrafi przez dzień zaliczyć drozd, ten nasz polski, co nigdzie na zimę nie leci. Szpaki od kilku dni wymagają specjalnej troski, jest bardzo zimno, a one ciepłolubne, za szybko przyleciały.
Jedzą jabłuszka, kaszę i inne ziarna i panoszą się jak u siebie, kosy i drozdy schodzą im z drogi, kosów jest kilka, drozdy dwa, i szpaków duża gromada. Wróbli jest ponad pięćdziesiąt,  sikorek różnej maści około setki...wszystkie bardzo głodne. Zauważyłam, że potrafią się świetnie porozumiewać, po kolei, nikt nikomu nie wchodzi w drogę. Nie wiem tylko, jak to bractwo dowiaduje się o tej 'ptasiej stołówce', którą otwieram codziennie, bo w mgnieniu oka jest ich pełno, lecą od lasu i tam wracają na noc, część zostaje na moich drzewach iglastych, mają tu cieplej od wiatru i bezpieczniej . Gołąbki siwe, te sierpówki zostały jedynie dwa, nocują na wysokim świerku w gałęziach, a było ich w tamtych latach około dwudziestu. Gile urzędują wysoko na śliwach, wydaje mi się, że zjadają pączki gałązek. Grubodzioby uwielbiają słonecznik, biorą w dzióbek i na gałązce łuskają go i zajadają. Och zapomniałam o srokach, karma psia koło kojca i na murze musi być dla nich,  inaczej robią tyle krzyku, że nie można wytrzymać:-) Sroki to oddzielny rozdział, bo jedna z nich jest moją wychowanką, ad malusiego, wyrzucona przez sąsiadów z gniazda jako pisklę, pobita, okrwawiona...przeżyła, urosła i poleciała:-) Jej siostry umarły, były zbyt poobijane. Teraz wraca z rodziną na jedzonko, trwa to już ponad dziesięć lat. To tyle o moich zimowych gościach, latem śpiewają mi za darmo....:-)